Teraz jednak rozbiera się nieśpiesznie - sandały lądują w pyle drogi, sukienka po chwili chwieje się na przydrożnym oście, stanik ozdabia pagórkowato skraj miedzy. Metka wie, jak pokonać Rodzinne, jak się dobrać do moich sentymentów i nostalgii. Już nie wpatruję się w znany i bliski zarys domów, nie dławi mnie nagły skurcz wzruszenia, widzę tylko jej nagie, opalone w solarium ciało. Wysypujemy się z samochodu do miękkiego rowu, toczymy w głąb pszenicznego pola, tratujemy je. Biodra Metki wygięte w krecim kopczyku. Jestem kretem. Szukam wejścia. Wchodzę w nie. Drążę w wilgotnej ciemności. Sięgam dna. Metka krzykiem podrywa stado wron.
Metka to kochanka narratora-pisarza i bohaterka swojego obrazka. Są też inni, Medyk, mąż Metki, Bazyli ukochany Metki i Julity, Róża, Karolina, Ulka, Bąk... Wszyscy przychodzą na świat w 1956/57 roku. Ich losy przeplatają się, splatają, w końcu także łączą. I zależą od Władzy, która buduje nową Polskę. Komunizm jest szarą eminencją powieści Kowalewskiej. Czai się za każdym rogiem, bezszelestnie wkrada się do domów i szkoły. Podkrada życie. Czyje, przeczytajcie sami.
Dlaczego wybrałam akurat ten fragment z książki? Ze wzglęu na słowa "wilgotna ciemność", "wchodzę", wejście". Tak, chodzi o seks. A raczej subtelny opis stosunku. To nie jest Grey ze swoimi perwersjami i szczegółami, Fanny Hill z wymyślnymi nazwami. To Kowalewska z kilkoma równoważniami zdań. Reszta to wyobraźnia. Na moje 16-letnie Ja strasznie to działało.
Audycja Polskiego Radia składająca się w całości z cytatów Emila Ciorana, rumuńskiego filozofa i eseisty.